I stało się. Niestety nastały gorsze dni. Od wtorku nie mogłam sobie poradzić z Antosiem w drodze do przedszkola i do domu. Dostawał istnej głupawki, ciągnął mnie za rękę, gryzł w kurtkę, aby go puścić i pierwsze co to chciał wbiegać na jezdnię wprost pod nadjeżdżające samochody, kładł się co chwila na chodniku, śmiał się do rozpuku, lizał go, wyjadał ziemię, rzucał mnie trawą itp. W autobusie nie mógł wysiedzieć w jednym miejscu, tylko ciągle się wiercił, naciskał na przycisk otwieranie drzwi, gdzie inni pasażerowie dostawali szału, mogłam trzymać go za ręce, ale wtedy dostawałam w twarz jego tyłem głowy i krzyczał jakbym go ze skóry obdzierała. Lizał szybę w autobusie i inne cuda. Ludzie się na nas gapili, komentowali, na nic nie zdaje się znaczek "Mam autyzm". Chyba inni traktują go jako ozdobę do ubrania. Z resztą z tym znaczkiem mam problem, bo Antek wszędzie go zauważa i nie pozwala go przypinać, więc często jesteśmy bez niego.
Nie wiem co jest przyczyną jego zachowania. Wcześniej nie miałam z nim problemów z dojazdami, jakoś w miarę spokojnie udawało nam się dojechać na miejsce, a teraz graniczy to z cudem. W domu też nie jest lekko... Czyżby nawrót candidy? A może podpatrzył u kogoś w przedszkolu takie zachowanie? W każdym razie nie daję sobie z tym rady. Może gdyby nie moja ciąża, łatwiej byłoby mi go opanować, a tak po prostu nie mam sił. Teraz Antoś jest przeziębiony, więc siedzimy w domu. Zobaczymy czy coś się zmieni w tej kwestii, jak wyzdrowieje i ruszymy w drogę po przerwie.
Sylwuś ja wierzę, że po powrocie się wszystko uspokoi, bo jak mogłoby być inaczej
OdpowiedzUsuńojojoj. A od czego to zależy czy mu się pogarsza? Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej... a co do tego znaczka, to może wszyć mu go na stałe? Z czasem by się może przyzwyczaił... buziolki
OdpowiedzUsuń